Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to, będzie, rybko moja? — mówiła — co teraz będzie z tego wszystkiego? Alteracya tylko, burze, awantury i nic więcej! Gdybym była przewidziała, że dojdzie do takich okropności, była-bym od razu temu biednemu Romulkowi abszyd dała, gdy mi wtedy list przysłał! Czule napisał biedaczysko, to prawda; myślałam, że poromansujecie sobie trochę, zwyczajnie jak młodzi, pięknie, czule, ale z daleka, a jeżeli się i bardzo pokochacie, to się pobierzecie. Aż tu szach mach! zaręczyli cię rodzice z Artiurkiem! I nie dziwota! kawaler przyzwoity, niéma co powiedzieć, rodzice widzą w tém twoje szczęście, i tak to jakoś wyszło, że niby to ja stanęłam im na drodze i popsułam projekta! Niepięknie jakoś, niepięknie! Poczciwy Jasisko dobry był dla mnie zawsze i pomagał mi nieraz w różnych kłopotach; a kuzyna Herminia, chociaż trochę imponująca, uprzejma jednak, bardzo uprzejma, i nie mogę skarżyć się na jéj serce dla mnie! Ot i odsłużyłam się im! niéma co powiedziéć, śliczniem się im odsłużyła! teraz choć iść topić się ze wstydu i strachu.
Monolog ten zwrócony był do Żanci, która, cicha i zamyślona siedziała, w głębi pokoju na sofie, z łokciem opartym na stole i czołem ukrytém w dłoni. I ona także nie kładła się wcale do snu. Na twarzy jéj malował się głęboki upadek ducha, znękanego krótkiém, lecz niezwykłém wysileniem. Zatopiona w myślach, na-pół tylko zdawała się słyszéć wyrzeka-