Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

była tchu i przytomności niemal pozbawiona. W dłoni, okrytéj jasną rękawiczką, z całéj siły ściskała małą kartkę papieru, która w czasie tańca z ręki Romana Gotarda przeszła do jéj ręki. Gdy tylko usiadła, ktoś ją znowu zapraszał do tańca.
— Przepraszam... zmęczona jestem — wyszeptała i, powstawszy z siedzenia, powolnym, spokojnym krokiem przechodziła przez salon. Wtedy dopiero, gdy znalazła się w ustronnym pokoju, oświetlonym jedną tylko lampą, uczyniła skok chyży, i pochylona, drżąca, rozwinęła zmiętą w dłoni swéj kartkę. Była to kartka, wydarta z męzkiego pugilaresu, a na niéj ołówkiem nakreślone znajdowały się następujące wyrazy:
„Pani!!!! bądź zdrowa na wieki!! Ideał muj spat z piedestału! gwiazda moja zgasła! Ojciec twuj jest moim zabujcą! niech mu Bóg nie pamięta! Był to dzwon pogżebowy, ktury dla mnie udeżył! Cusz zrobię z wyższym ogniem, ktury płonie w méj piersi, kiedy Ty nawet, o anielska istoto! zapoznajesz go, pozwalasz Tyranom, aby sprzedali Cię za wur złota! tak! bo Ty nie kochasz tego zmateryalizowanego bogacza... Nie! nie! Twoje serce udeżyło dla nieszczęśliwego artysty, ale on nędzny robak bez majontku, i tytułuw... trzeba go zdeptać... może miał skrzydła orle i sokole... cusz to obchodzić kogo może? zdeptać nędznego robaka! zdeptać! Nie! nie! nie przeżyję tego! Żegnam Cię, Pani, na wieki!!! idę morderczą