Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 197.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jątku moim, i wziąć się do czynnéj pracy, którą konieczną mi czynią tak własne potrzeby moje, jak obywatelskie obowiązki...
W téj chwili niedyskretny wielce głos jakiś, ze stojącéj w pobliżu grupy mężczyzn wychodzący, zawołał:
— Arturze!
Artur odwrócił się niechętnie wprawdzie, niemniéj jednak odwrócił się ku wołającym go przyjaciołom. Gdyby był nie uczynił tego, musiał-by koniecznie spostrzedz, jak wtedy, gdy mówił o wzięciu się do czynnéj pracy, i po raz drugi w mowie swéj umieszczał wyraz: obowiązki, spuszczone dotąd powieki Żanci podniosły się, a spójrzenie jéj przesunęło się po twarzy jego niechętne, gniewne, przedewszystkiém zaś urągliwe, wzgardliwe niemal...
Muzyka, która umilkła była, zabrzmiała znowu; jednocześnie w salonie ukazał się Roman Gotard. Nie wahał się teraz z postąpieniem na przód, i nie cofał się przed lada przeszkodą, ale szedł szybko przez salon. Zmierzał prosto do Żanci, stanął przed nią i skłonił się z widoczném zaproszeniem jéj do tańca. Posąg przestał był nagle posągiem. Młoda dziewczyna powstała szybko i złożyła rękę na ramieniu wędrownego artysty. Raz tylko w tańcu obiegli salon dokoła, a jednak Żancia, posadzona przez tancerza swego na uprzedniém miejscu, wyglądała tak, jakby