Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła się i ustami dotknęła pochylonego czoła córki. Dziewczyna, uczuwszy na czole swém usta matki, podniosła znowu głowę.
— Mamo... — szepnęła znowu.
Ale tym razem pani Herminia nie słyszała już wcale szeptu tego, szybko bowiem odwróciła się, aby ukryć przed Żancią łzę, która zwilżyła jéj oko. Zdradzać się w téj chwili z rozrzewnieniem, było-by to dawać młodéj pannie zły przykład exaltacyi i jawnego okazywania swych uczuć. O! gdyby pani Herminia wiedziéć mogła, jakie uczucia skrycie nurtowały pierś jéj córki, jakie słowa gorzkie, buntownicze, drżały w téj chwili na ustach jéj, zamkniętych nieśmiałością, tak starannie w charakterze jéj wyrabianą, powstrzymywanych rodzajem świętego przestrachu, jakiego doznawała zawsze, gdy stała przed obliczom swéj matki! Ale pani Herminia wiedziała o tém tylko, że córka jéj była dziewicą niewinną, i skromną, że serce jéj niepokalane ukochać musi tego, kogo na męża wybrali jéj rodzice, że wola jéj giętka, woskowa, ulegle i chętnie zgodzi się z wolą tych, których oczyma patrzała dotąd, których głowami myślała, a sercami czuła…
Tego samego dnia nad wieczór przyjechał Maryan; dom cały zawrzał przygotowaniami do tak blizkiéj już zabawy weselnéj, która, jak ułożyli sobie państwo Brochwiczowie, zdwojoną i uświetnioną być miała uroczystemi zaręczynami ich córki.