Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zywała się do Żanci, która jednała ją dla siebie pokorą swą, czułością i przywiązaniem, pragnęła więc dla niéj tego, co uznawała sama za najpiękniejszą ozdobę życia, za kwiat młodości i najwyższą jéj uciechę. Dziwniejsza już z pozoru rzecz była w tém, że wpływ pani Róży, jéj figlarnego uśmiechu i szeptu, na Żancią tak silnym stał się; że ona, ona, tak skromna dotąd, lękliwa i wstydliwa, z bardzo małém już zawstydzeniem, a wielką zawsze ciekawością i większém jeszcze wzruszeniem, otwierała listy, pisane do niéj przez, jak wyrażała się pani Róża, młodego kawalera. Było to przecież niczém więcéj, jak wynikiem bardzo prostéj, choć mało znanéj prawdy, że istoty ludzkiéj, która choćby raz uczuła w sobie samowiedną, ludzką wolę, ustrzedz nie zdoła nikt, prócz niéj saméj. Dowodziło to także niezmiernéj kruchości téj budowy, którą tak pracowicie wznosiła pani Herminia, a którą lada słowo sprzeczne z jéj słowami, lada chwila marzenia, lada instynkt podnoszący się z głębi młodzieńczéj piersi, w niwecz obrócić mogły, nie znajdując dostatecznego oporu w biernych cnotach ślepéj wiary i niemego posłuszeństwa.
Bądź co bądź, onych listów, przez żydka pod adresem pani Róży przenoszonych, było kilka; a napełniały je wciąż same niewinne wielce wykrzykniki, ponure opisy pustyni Sahary, pełne zachwytów wzmianki o bozkiéj sztuce, poniewieranéj przez zmateryalizowaną ludzkość dziewiętnastego wieku, przysięgi, skła-