Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dném napomnieniem rzekła Anna — tak wczesne wstawanie szkodzi twemu zdrowiu, a wychodzisz przecież na lekcye o dziesiątéj zaledwie.
Wysmukła panna, z piękną śniadawą twarzą, i delikatną kibicią, zbliżyła się do stołu i usiadła pomiędzy Anną i Stefanem.
— Wstałam dziś tak wcześnie dlatego, że chciałam znaleźć tu was oboje. Mam wielką prośbę do Anusi, a przewiduję, że potrzeba mi będzie twego wstawienia się do niéj, Stefanie.
— Masz prośbę do mnie, Kasiu! — zawołała Anna — o mój Boże! możesz-że przypuszczać, że jéj nie spełnię?
— Ponieważ mam tu grać podobno rolę pośrednika, niech-że wiem, o co idzie — z uśmiechem rzekł Stefan.
— Zanim powiem, o co właściwie prosić mam Anusię, muszę rzecz moję zacząć od potopu...
— Zlituj się, Kasiu — zawołał ze śmiechem Edmund — opuść parę początkowych rozdziałów, bo nim dojdziesz do końca, będziemy musieli iść do szkoły i nie dowiemy się, o co idzie...
— Niéma téż wcale konieczności, abyście wiedzieli o tém — żartobliwie odparła starsza siostra. — Z tém wszystkiém — dodała poważniéj — nie opuszczając żadnego rozdziału, postaram się być zwięzłą. Odkąd przybyliśmy tu i zaczęliśmy pracować pod jednym dachem, a więc od lat czterech blizko, ty, Ste-