Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był znowu przy swém zadaniu; aż przed zmrokiem, w porze, w któréj najczęściéj pozostawała sama, Anna narzuciła na głowę czarną swą chusteczkę, przywdziała ciemne sukienne okrycie, i z koszykiem, napełnionym uszytą bielizną, wyszła do miasta w celu udania się do szwalni, z któréj brała zwykle robotę. Zrana jeszcze miała zamiar pójść tam za dni parę dopiéro. Ale dnia tego nie chciała znać ciszy i zmroku szaréj godziny. Potrzebowała téż może ruchu, powietrza i zajęcia innego, niż machinalne zszywanie płótna. Przechodząc koło sklepu, zatrzymała się chwilę przed otwartemi jego drzwiami. Chciała zobaczyć Stefana. Była mu może potrzebną? W sklepie znajdowała się pani jakaś dostatnio ubrana i, z pomiędzy świeżo przywiezionych wczoraj towarów, wybierała dla siebie różne przedmioty.
— Jak to dobrze, żeś pan w to wszystko sklep swój zaopatrzył. Dotąd, jeśliśmy chcieli miéć cóś więcéj nad cukier, mydło i świece, musieliśmy iść lub posyłać na drugi koniec miasta.
— Potrzebę tę miałem właśnie na względzie, sprowadzając do sklepu mego kosztowny transport nowości — odpowiedział kupiec.
— Wszyscy powiadają — ciągnęła dama — że jesteś pan przedsiębiorczy i rzetelny. Można więc przepowiedziéć z pewnością, że firma pańska będzie kiedyś jedną z najznaczniejszych w naszém mieście.