Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, że wcale nie życzyła-bym sobie, abyś była żoną którego z ludzi, zmuszonych pracować całemi dniami i wyciągać rękę po zarobek...
— A jednak — z zamyśleniem podchwyciła Teofila — pomiędzy ludźmi tymi, mamo, są, tacy, których... kochać i szanować można...
— Zapewne, droga moja, kobiety równego im stanu mogą znajdować z nimi szczęście...
— Czyż różne stany ludzi nie równają się z sobą coraz bardziéj? Czyż zawsze, mamo, trwać będą zapory, dzielące ludzi z podobnymi im ludźmi?
Pani Natalska z zadziwieniem spójrzała na córkę.
— Zkąd ci myśli podobne przychodzić mogą do głowy?
— Słyszałam, mamo... czytałam...
— Słyszałaś i czytałaś rzeczy, których na seryo brać nie należy...Są to błędne teorye dzisiejszych nowatorów, powstałe z dumnych marzeń i nieoparte wcale na praktyce i rzeczywistości. Jesteś zbyt rozsądną i zanadto znasz świat, abyś nie miała wiedziéć sama i abym ci powtarzać to potrzebowała, że najpewniejszą rękojmią szczęścia dla dwojga łączących się ludzi jest podobieństwo wychowania ich, przyzwyczajeń, wspólność warunków towarzyskich, śród których zostają.
Umilkła na chwilę i, przypomniawszy snadź sobie