Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domu, giestem zapraszając gościa do zbliżenia się ku kanapie.
Teofila z niejakiém wahaniem rozwiązywała wstążki od kapelusza i pytająco patrzała na matkę.
— Jedź sobie, moje dziecko! — rzekła pani Natalska — słońce tak pięknie świeci, a ty je tak lubisz... my z szanownym sąsiadem i kochanym kuzynem zostaniemy sami i pogawędzimy o starych dziejach...
Teofila z wdziękiem skłoniła się gościowi, i lekkim, pełnym powabu krokiem wyszła z salonu. Pan Jan ścigał ją wzrokiem aż do drzwi.
— Śliczna istota! — wymówił w zamyśleniu i, zwracając się do gospodyni domu, dodał:
— Jeżeli szanowna kuzyna pozwoli, pomówimy ze sobą tą razą, zamiast o dawnych dziejach, o nowych, a raczéj o tych, które jeszcze przyjść mają...
— Tylko że dla nas, kochany panie Janie — ze smętnym uśmiechem przerwała piękna pani Jadwiga — przeszłość więcéj bodaj ma uroku, niż przyszłość...
— Niezawodnie — odparł pan Jan — to téż, szanowna pani, ośmielę się mówić dziś z nią o przyszłości naszych dzieci...
W czarnych, ognistych jeszcze oczach poważnéj damy błysnął niepokój. Zwróciła się jednak ku gościowi z grzecznością i powagą i odparła:
— Słucham cię, drogi kuzynie.