Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się nędzą groszowych rachunków... aby drogie ręce twe kłuła igła i poniewierały obrzydłe naczynia kuchenne... Anno!...
Chciał mówić daléj, ale przerwało mu żywe poruszenie Anny.
— Maryanie! — zawołała po raz piérwszy, wśród nagłego wzburzenia uczuć, nazywając go po imieniu — nie rozumiem cię! Wstrętną ci jest i bolesną, myśl o mojéj pracy... pragniesz co prędzéj oderwać mię od niéj... A sam czyliż, z pełném zapału i męztwa postanowieniem, nie podjąłeś trudów nauki, całkiem ci nowéj i bardzo trudnéj? czy nie zamierzyłeś ponosić trudów tych długo jeszcze, nim uznasz się dość silnym i umiejętnym do podjęcia zadania, wkładanego na ciebie przez uczucia rodzinne i obywatelskie obowiązki? czy nie pracujesz, słowem, i nie myślisz o długiéj, trudnéj pracy przyszłości?...
Mówiła to z uniesieniem, z zachwyceniem nieledwie, lecz, nagle spostrzegając jakby zbyteczną może śmiałość swéj mowy, dodała ciszéj i z wejrzeniem pełném daremnie tłumionéj tkliwości:
— Panie Maryanie! Stefan powiedział mi o panu wszystko... wszystko...
W téj chiwili z wyrazu twarzy jéj i z dźwięku jéj głosu odgadnąć można było, że to „wszystko” o czém dowiedziała się z ust brata, szerokie, bardzo szerokie miejsce zajmowało w myślach jéj i uczuciach, i wiele, bardzo wiele przyczyniło się do tego, iż, przed kwa-