Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posiadasz-że prawo tłumić ją i gasić w imię wyexaltowanéj i zbytecznéj przyjaźni rodzinnéj... pomyśl... powiedz...
Anna siedziała wciąż blada i nieruchoma. Oddech jéj nawet stał się zaledwie widzialnym, a ręka sztywnie i martwo leżała w gorącéj dłoni Maryana. Zdawało-by się, że wzruszenie, którego doznała, uczucia szczęścia i bólu, które nagle i jednocześnie zbiegły się w jéj piersi, zwolniły ruch krwi w jéj żyłach, przytłumiły bicie serca, całą istotę jéj wtrąciły w boleśne naprężenie. Tylko oczy jéj jaśniały wśród zmroku blaskiem smutnym i gorącym, a na wzniesioém czole osiadła myśl poważna, niemal surowa.
— Wyrzec się na zawsze radości i szczęścia życia nie mogę... gasić i zabijać uczucia, zrodzonego w méj piersi, nie mam prawa... nie mogę...
— A więc! — z błyskiem radości w oczach zawołał Maryan i chciał rękę jéj ponieść znowu do ust, ale ona łagodnym giestem usunęła ją z jego dłoni.
— Ale teraźniejszość, — powtórzyła — nie należy do mnie. Byliśmy bardzo nieszczęśliwi — ciągnęła daléj z cicha i powoli, ale pewnym głosem — cios po ciosie uderzał w rodzinę naszę, a z każdego z nich wytryskało nowe światło, które uczyło nas życia, prawd jego, cierpień, szlachetnych nadziei i ciężkich trudów! Ja i Stefan byliśmy najstarsi, jeżeli nie latami, to charakterem i zrozumieniem położenia naszego... ja i on powiedzieliśmy sobie, że uratujemy