Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 444.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zresztą miéć serce kamienne, aby czynić wyrzuty temu szczupłemu, blademu dziewczęciu, które, klęcząc obok popłakującéj i daktyle jedzącéj kobiety, zarzucało ramiona swe na jéj szyję, całowało ją w tłuste policzki, w załzawione oczy, a nawet w ręce igłą nakłute i, głosem pełnym głębokiéj skruchy, szeptało :
— Moja Drylsiu, moja kochana, dobra, Drylsiu! przebacz, że nabawiłam cię tylu nieprzyjemności! nie płacz już, nie płacz! mnie, widzisz, twoje łzy na serce padają!
— O, to poczciwe, złote serduszko! — zawołała Drylska, przyciskając do swéj szerokiéj i wypukłéj piersi szczupłą kibić dziewczyny. — Bodaj-bym nigdy z tego miejsca nie wstała, bodaj-bym nigdy mego kochanego lidzkiego powiatu na oczy moje nie zobaczyła, jeżeli to paniuńci złote serduszko choć raz przeze mnie zaboli! pani gniewa się na mnie... cóż robić? niech sobie gniewa się! ja pieszczotki mojéj męczyć i dręczyć i nie wypuszczać jéj na Boży świat, jak niewolnika jakiego, nie mogę! Dalibóg nie mogę i koniec! niech już paniuńcia będzie spokojna. Co tylko będę mogła, to zawsze zrobię, żeby cię ani główka, ani serduszko nie bolały nigdy!
— Ot to, to lubię — zawołała stojąca obok pani Róża — niech panna Drylska będzie pewna, że za jéj dobre chęci dla mojéj drogiéj rybki wyszyję śliczną stułę dla jéj brata proboszcza.