Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 443.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

młodéj panny, spać powinna pod popiołem póty, nim z więzienia tego nie oswobodzi jéj ołtarz ślubny. Była ona zresztą nietylko z siebie, ale i z córki swéj żywo zadowoloną.
— Jaka ona naiwna! — myślała w duchu — jak nieśmiała, szczera, przezroczysta! o! taka dziewica, to uosobienie czystości, niepokalaności, poezyi, wdzięku, to — ziemski anioł!...
Pani Róża podniosła się téż znacznie dnia tego w wyobrażeniach pani Herminii.
— Ktoby był sądził — myślała — aby ta płocha, stara lwica, mogła tak rozsądnie myśléć i przemawiać, jak się to okazuje z wyznania Żanci! Niepotrzebnie snadź niepokoiłam się tak bytnością jéj w naszym domu, i źlem może uczyniła, posądzając ją, że może ona źle wpłynąć na moje dziecko! Ale co się tycze Dylskiéj...
Pociągnęła za taśmę od dzwonka i rzekła do lokaja:
— Poproś do mnie pannę Drylską.
W skutek rozmowy, która nastąpiła potém, panna Drylska siedziała wieczorem w pokoju Żanci i popłakiwała trochę, a ile razy otarła chustką łzy z oczu, tyle razy wzięła jednego daktyla z leżącego przed nią papierka i włożyła go do ust. Osładzający wpływ daktylów, albo może i wrodzona charakterowi duegny łagodność i wspaniałomyślność, sprawiły, że nie czyniła ona Żanci żadnych wyrzutów. Trzeba było