Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 429.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Owoż, pani moja dobrodziéjko, było to, jak dziś pamiętam, na świętego Kazimierza, patrona litewskiego. Do Lidy zjechało się obywatelstwa co nie miara, nie wiem już z jakiéj okazyi, i mój Romulek piérwszy raz przed taką świetną publicznością koncert wydawał. Było to jeszcze maleństwo takie, trzynasty roczek był zaczął wtedy...
— Wcześnie, królowo moja, wcześnie bardzo zrobiliście syna wirtuozem...
— Nie my, nie my, ale taka już łaska Pana Boga na niego była... Ale żebyś téż to pani dobrodziejka wiedziała, co tam wtedy działo się... Już to ja mego Romulka pięknie na ten koncert ustroiłam: na noc mu włoski na papiloty zawinęłam i własną ręką uszyłam kamizelkę, i do dziś pamiętam, atłasową czarną, w szafirowy rzucik, bo takie wtedy nosili. Dziecko mi wyglądało, jak Cherubinek...
— Naturalnie, królowo moja, w takiéj kamizelce! — wtrąciła złośliwie trochę pani Róża. — A może to i wszelką kamizelkę pan Roman piérwszy raz w swojém życiu włożył, gdy miał z koncertem występować?...
— Bardzo być może, dobrodziejko, bardzo być może! — zachichotała poczciwa Żmujdzinka, w niebo zachwycenia opowiadaniem własném uniesiona i bynajmniéj żartem pani Róży nie urażona — maleństwo to jeszcze było, i w bluzce chodziło zawsze, ale na koncert, widzi pani dobrodziéjka, ustroiłam go. Oj-