Roman Gotard Bruno Wąsikowski od miesiąca już przeszło udzielał lekcyi muzyki na fortepianie dwom młodszym synom państwa Brochwiczów. Udzielanie lekcyi muzyki wydawało mu się godném litości i ze wszech miar nieodpowiedniém dla niego przeznaczeniem. Z przeznaczeniem tém godził się przecież, po piérwsze dlatego: że ulegał mu téż kiedyś Stanisław Moniuszko, powtóre dlatego, że czuł się obowiązanym do pewnych poświęceń względem rodziny téj... która... ach!...
Gdyby nie te dwa względy, byłby z pewnością nie zniósł roli tak upokarzającéj go, jako artystę wielkich na przyszłość nadziei i, nie zważając na błagania matki, byłby opuścił nawskróś zmateryalizowane Wilno, i szukał daléj po świecie Arkadyjskich serc i wawrzynowych wieńców, choćby dla możności przekroczenia rogatek miejskich sprzedać mu przyszło hiszpański płaszczyk i połowę zawartości chudego tłómoczka.
Wzmocniony tedy na duchu i powodowany dwoma powyższemi względami, Roman Gotard udawał się codziennie na plac katedralny do ładnéj kamienicy, w któréj mieszkali uczniowie jego i... jeszcze ktoś. Przed bramą kamienicy téj zatrzymywał się zawsze na krótką chwilę, stawał ze spuszczoną głową i myślał. Był to moment, poświęcony wspomnieniu wiel-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 403.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.
XII. Ziemski Anioł.