Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 358.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku kredytu, Brochów był majątkiem zbyt pięknym, a uczciwość pana Jana zbyt dobrze znaną, aby kapitały nie czuły się pociąganemi ku piérwszemu i drugiéj. Ale... ale był to środek ostateczny, niemiły, upokarzający, groźny...
Niemiłym, upokarzającym, groźnym także był urzędowy papier, rozłożony na biurze przed oczyma pana Jana, a konieczność opłacenia podatków nadzwyczajnych opiewający. Bez pieniędzy całkiem pan Jan nie był, ale wkrótce nadejść miał półroczny termin opłaty komornego za miejskie mieszkanie. Komorne to było wysokie o tyle, o ile dom był szeroki; przytém metrowie muzyki, języków, śpiewu i tańców, pobierali płacę znaczną, na którą czekać przecież nie mogli; stroje dam kosztowały niemało, a miesięczna pensya Marysia wypłacaną mu być musiała... Pan Jan siedział przed biurem swém godzinę całą, kreśląc ołówkiem na papierze cyfry, podkreślając je, dodając, mnożąc, dzieląc; po godzinie wydał Sumskiemu polecenie zaciągnienia długu, wyprawienia z Brochowa nieszczęsnego exekutora i przybycia do Wilna wraz z usłużnym kapitalistą, w celu dopełnienia prawnych formalności. Sumski odszedł, pan Jan pozostał długo nieruchomy, zamyślony głęboko, z twarzą, na któréj malowały się zmęczenie, znudzenie, niepokój, zgryzota i troska.
Wstał i chodził po pokoju prędkiemi z razu, nierównemi krokami, potém z wolna i coraz równiéj,