Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 355.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dził. Kiedy nakoniec pan Jan umilkł na chwilę, Sumski ruszył się nagle ze swego stanowiska, uczynił dwa kroki potężnie szerokie i głośne, obu ramionami kolana dziedzica objął i w płacz uderzył. Tu powtórzyła się scena przedkilkoletnia, w któréj Sumski w przerywanych i pełnych żalu wyrazach nieudolność swą wobec teraźniejszego sposobu gospodarowania wyznawał, pięścią się w pierś uderzał i, palce na krzyż składając, na żonę i dzieci przysięgał, że Brochów opuści, z kijem i torbą w świat pójdzie, na stare lata tułaczkę po świecie rozpocznie, aby dłużéj już pańskiego dobra nie marnować i miejsca ustąpić jakiemu młodszemu, coby tym, jak powiadał, nowinom, lepiéj radzić umiał.
— Z głodu umrę, ale sumienie czyste miéć będę! — wołał, szlochając i w piersi się bijąc. — Jak Boga mego kocham, pracuję jak wół, nogi sobie odchodziłem i głowę myśleniem ustawiczném nadwerężyłem, a... stérty taki zgniły!
Pan Jan zniecierpliwił się z razu szlochami i desperacyą starego, rozrzewnił się potém i, wziąwszy go za ramiona, wyprostował.
— Mój Sumski — rzekł łagodnie, lecz bardzo smutnie — jesteśmy obaj ludźmi wczorajszymi, i nie umiemy żyć, ani pracować po dzisiejszemu! Ja w twoję uczciwość wierzę i pracowitość twą znam... przywykliśmy zresztą do siebie... toż już nie może być,