Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 319.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szkodzi. Węzełek jedwabiu rozplątać można, bieda już wtedy, gdy uczucia nasze splączą się w takie dziwne węzły, że nie wiemy już sami, jakby z nich sobie nić szczęścia wyplątać?...
Pani Róża zajrzała głęboko w szafirowe oczy, które, wzniesione ku jéj twarzy, zamgliły się teraz tajemném marzeniem, tęsknotą, gaszącą blask ich i zwykłą wesołość.
— Co ty mi tam, rybciu, prawisz o węzłach, z których nitkę szczęścia wyplątać trudno? — wymówiła półgłosem pani Róża. — Ja się na tych waszych allegoryach nie znam, i to tylko wiem, że ty, rybciu, czekasz kogoś, ale to tak czekasz, że aż ci oczki gasną ze strachu, że ten ktoś dziś już nie przyjdzie...
Cień niezadowolenia przemknął szybko po czole młodéj panny, i wnet zniknął przed wyrazem najgłębszego zdziwienia, który twarz jéj okrył. Gdyby od roku w żadne na świecie okno nie spójrzała ni razu, nie mogła-by okazać się więcéj zdziwioną, jak teraz, kiedy po tysiąckrotném wyjrzeniu na ulicę, usłyszała domniemanie, iż od ulicy téj oczekuje czyjegoś widoku.
— Ach, ciociu kochana — rzekła, wzruszając lekko ramionami — powiedz-że mi, proszę, kogo-bym ja oczekiwać mogła? czyż wszyscy krewni moi, znajomi i przyjaciele nie są tutaj? a czyliż kogokolwiek, żyjącego po za kołem tych znajomych moich i przyjaciół, oczekiwać mi wypada i należy? Cóż-by to było, mój