Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 234.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sze środki pieniężne, gdyż jutro wszyscy zejdą się po opłatę, a, jak mówiłam ci już, nie stanie nam dwudziestu złotych na opłacenie długu, za salę, światło i drukowanie afiszy zaciągniętego... właściciel hotelu przychodził już dziś do mnie, prosząc, abyśmy mu zapłacili za tydzień mieszkania w téj izbie, a i w garkuchni, nie znając nas, na kredyt obiadu nie dadzą.
— Czy, prócz tych dwiestu złotych, nie masz już, mamo, wcale innych pieniędzy? — grobowym głosem zapytał Roman Gotard.
— Otóż to, dziecko moje kochane, że nie mam... z tego rubla, któregośmy wczoraj rozmienili, zostało mi tylko dwa złote... tyle, ile trzeba na jutrzejszy obiad... potém... potém nie wiem, co będzie.
— I cóż ja na to poradzić mogę, mamo! żałuję teraz, żem wydał te trzydzieści złotych, które otrzymałem przed samym koncertem! ale stało się! fatalizm jakiś mnie ściga! Dziwne! dziwne przeznaczenie moje!
Westchnął i stara matka westchnęła także. Milczeli kilka minut.
— Trzeba będzie... — cicho i nieśmiało zaczęła kobieta — trzeba będzie, mój Romusiu, pomyśléć o drugim koncercie.
Roman Gotard wstrząsnął włosami.
— O, moja matko! — rzekł z wyrazem głębokie-