Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rze się bywało z rana w długi turecki szlafrok, wypije kawę, wypali lulkę i chodzi po pokojach ze skórzaną łopatką w ręku, a much po ścianach wypatruje. Mówię czasem do niego: „Pawełku, pójdźmy na spacer!” „Zaraz, serdeńko — odpowiada — zaraz” i klap po ścianie! Albo: „Pawełku, pojedźmy w sąsiedztwo zabawić się!” „Zaraz — mówi — zaraz” i klap muchę! Czasem mówię mu: „Pocałuj mię, Pawełku!” a on...
— Klap po ścianie! — dokończył Maryan.
Śmieli się wszyscy, nawet pani Herminia nie mogła się wstrzymać od uśmiechu, lubo wyraz jéj twarzy objawiał niepodobną do utajenia przykrość i zakłopotanie.
— Śmiejcie się, śmiejcie — mówiła pani Róża — a mnie wcale nie było wesoło. Do tego czasu jeszcze, ile razy zostanę samą, muchy brzęczą mi w uszach i skórzana łopatka klapie... Alem sobie radę dała; pojechałam do Wilna i do Dymiańczyc wróciłam z gotowym rozwodem... Wyjechałam z Dymiańczyc, jak ptaszek swobodna, ale cóż? wszyscy kawalerowie, w których gustowałam, pożenili się już byli, i Jaś Brochwicz, i Wacław Sieciński, i Gucio Natalski, i Walek Wajko, i Staś Wirski, i Adaś Darzyc... Zdarzały mi się partye i potém, ale bez miłości iść nie chciałam. Bogactwo nic potém, kiedy miłości i dobrego humoru w małżeństwie niéma. I Cieciórko był bogaty...