Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poznali ją wszyscy obecni. Pan Jan zawołał:
— A! wszak to kuzyna Róża!
— Pani Róża! — ciszéj, z pewną powściągliwością w głosie, wymówiła pani Herminia.
— Ciocia Rózia! — ze śmiechem zawołał Maryan i, poskoczywszy ku przybyłéj, pomagał jéj oswobadzać się z szuby i kaptura.
Żancia nie powiedziała nic, tylko szerzéj nieco otworzyła swoje wielkie piwne oczy i wpatrywała się w przybyłą.
Pani Róża, po zdjęciu futra, poskoczyła na środek sali i w mgnieniu oka znalazła się pośród obecnych osób, które powstały od stołu.
— Ach, Jasiu kochańciu! — wołała, — zmizerniałeś nieboraku, i postarzałeś, ale poczciwie, jak dawniéj z oczu ci patrzy! Kuzynulka (stosowało się to do p. Herminii), piękna zawsze i imponująca! A to Maryś! Marylek! patrzcie, na jakiego dorosłego kawalera wyrósł! Kiedym cię ostatni raz widziała, mleko jeszcze miałeś pod nosem! A to Joasia, Jancia czy Żancia, jak ją podobno nazywacie! Cóż, panieneczko? czy nie poznałaś mię, że się tak przypatrujesz? Musiałaś miéć latek już z jedenaście, gdym cię ostatni raz widziała. Powinna-byś poznać ciocię Rózię...
Zagadnięte w ten sposób, młode dziewczę, zapłonęło szkarłatem i spuściło oczy przed bystrym wzrokiem przybyłéj, obejmującym ją od stóp do głowy. W zmieszaniu swém, połączoném z odcieniem lekkiego zalę-