Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Szanowny panie!
Wczoraj przyrzekłeś pan pożyczyć mi parę książek angielskich, o których tyle mówiliśmy ze sobą, w czasie ostatniéj lekcyi. Dopominam się teraz o spełnienie obietnicy, ponieważ dziś cały wieczór i jutro przez dzień cały, prawdopodobnie pozostanę w domu, a czytanie książek, tak chwalonych przez pana, przyniesie mi najmilszą rozrywkę. Bardzo, bardzo, bardzo żałuję, że zajęcia pana nie pozwalają mu inaczéj bywać u nas, jak w urzędowym charakterze nauczyciela. W przeciwnym razie, musiał-byś pan razem ze mną czytać ulubione swe dzieła, i tłómaczyć mi wiele rzeczy, których zapewne sama zrozumiéć nie potrafię. Do widzenia w poniedziałek.
Teofila Natalska”.
Stefan trzymał wzrok utkwiony w welinową ćwiartkę dłużéj nieco, niż-by wymagać tego powinny krótkie, skreślone na niéj wyrazy. Ktokolwiek-by uważnie patrzał na niego, dostrzedz-by musiał, że surowy zwykle wyraz ust młodego człowieka stał się w chwili czytania tego mniéj surowym, a oczy, patrzące zazwyczaj obojętnie i nawet zimno trochę, zatrzymując się parę sekund na trzykrotnie w liście powtórzoném słowie: „bardzo żałuję”, błysnęły jasną i gorącą iskrą.
Maryan jednak nie czynił spostrzeżeń nad fizyognomią towarzysza, który, wyszedłszy ze sklepu