Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sklepu, i tuż przy progu radośnym prawie głosem zawołał:
— Stefan!
Na dźwięk tego wykrzyku, mężczyzna z za kantoru szybkiém spójrzeniem objął postać i twarz wchodzącego i odpowiedział:
— Maryś Brochwicz!
Imię to młody człowiek wymówił z wyraźném, szczerém uradowaniem i z przyjazném skinieniem głowy; nie postąpił jednak naprzeciw wchodzącemu, bo z drugiéj strony kantoru stało jeszcze parę osób, oczekujących na żądane towary. Stefan kładł na szale cukier, świece i inne tym podobne przedmioty, zawijał je w papier, okręcał sznurami i wręczał nabywcom; spełniwszy to, poszedł ku jednemu z krańców kantoru, gdzie, na umyślnie ku temu sporządzoném podniesieniu, leżało parę ksiąg rachunkowych. Otworzył je, kreślił cyfry, rachował, otrzymał potém zapłatę od nabywców, wrzucił ją do szuflady, zapisał cyfrę otrzymanéj sumy w drugiéj księdze, i wtedy dopiéro zwrócił się ku gościowi. Maryan przez cały ten czas stał na uboczu i patrzał na rachującego i krzątającego się gospodarza sklepu; zaniedbanie, w jakiém ten pozostawił go na kilka minut, przykre na niego widocznie wywarło wrażenie. Żył on w świecie, w którym najmniejsza pauza, zostawiona pomiędzy wejściem gościa, a rozpoczęciem z nim rozmowy, uważaną bywa za umyślne uchybienie, lub niedaro-