Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wieczoru jednak tego Maryś widocznie był w złym humorze. Postąpił na przód i rzekł:
— Nie lubię tułać się po świecie, jak zbłąkana owca. Odkąd idę tak z wami przez miasto, zdaje mi się, że jestem Ahaswerusem, którego nieznane przeznaczenie pcha z ulicy w ulicę. Pójdę do domu.
— Cóż będziesz robił?
— Wszystko, na co pozwolą zdolności moje i umiejętności. Mogę zająć się graniem, śpiewaniem, poziewaniem, chodzeniem po pokoju, nawet czytaniem.
Gdy Maryan wymawiał ostatni wyraz, nieposkromione ziewnięcie rozdarło usta jednego z braci Natalskich, drugi podniósł twarz, spójrzał na płynące górą brudne obłoki i zaczął gwizdać. Nagle ten, który poziewał, przestał poziewać; ten, który gwizdał, zmienił układ warg, i nakształt smakosza, spostrzegającego ponętny kąsek, cmoknął głośno:
— Nieszpetna! — zawołali jednogłośnie obaj bracia — comme j’aime maman, nieszpetna!
Wykrzyk ten wydarł się z ust młodych ludzi w chwili, gdy spójrzenia ich upadły na dwa oświetlone, nizko nad ziemią umieszczone okna staréj, wysokiéj kamienicy, którą mijali. Białe firanki z prostego muślinu przysłaniały z wewnątrz szyby okien, nie tak jednak ściśle, aby oko przechodnia nie mogło objąć znacznéj części izby, dość obszernéj i bardzo schludnéj, téj właśnie części, w któréj na jesionowéj