Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Anna spełniała gospodarskie swe zajęcia cicho i zręcznie; przed każdą z osób siedzących przy stole stawiała szklankę z gorącym napojem, krajała chleb świeży, lecz czarny, i rozdawała go dzieciom. Po chwili wyszła z izby, i słychać ją było rozmawiającą w sieni ze służącą. Wróciła wkrótce, niosąc w ręku gliniany dzbanek, napełniony mlekiem.
— Patrzcie dzieci — rzekła — co dla was przyniosłam!
Dwaj mali chłopcy uśmiechnęli się na widok mleka, i wyciągnęli ku siostrze wypróżnione swe szklanki. Uśmiechy te, wykwitłe na bladych od zmęczenia ustach dziecięcych, były piérwszemi, które rozjaśniły posępny smutek tego, żałobą przyodzianego grona. Ale najmłodsza dziewczynka nie zaśmiała się wraz z braćmi; nie dotknęła jeszcze ona ni razu swéj szklanki, i nie podniosła do ust leżącéj przed nią porcyjki chleba, nasmarowanego masłem. Siedziała w milczeniu, z chudą twarzyczką, opartą na drobnéj dłoni, i wodziła dokoła oczyma, które, wielkie, czarne, ogniste i niespokojne, czyniły ją podobną do najstarszéj siostry, rozdrażnionéj, nerwowéj i exaltowanéj.
— Józiu — ozwało się blade i smutne dziecię, zatapiając w twarzy najstarszego brata jedno z tych badawczych spójrzeń, właściwych silnie zaniepokojonym dzieciom — Józiu, jaka ta Wólka twoja brzy-