Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 067.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to jakkolwiek śpiewem. Będziesz brała w Wilnie lekcye śpiewu.
Panienka milczała. Ręce trzymała zwieszone po obu stronach sukni, spuszczone powieki przysłaniały jéj źrenice.
— Cóż? czy rada jesteś, że będziesz się uczyła śpiewać?
— Tak, mamo — wymówiła panienka.
— A może wolała-byś lekcye rysunku?
— Jak mama każe... — równie cicha, jak piérwsza, była odpowiedź Żanci.
C’est bien; wolę dla ciebie śpiew, niż rysunek. Zresztą, będziesz miała głos piękny, o ile mi się zdaje. Idź, ubieraj się, pojedziemy z wizytą pożegnalną do państwa Darzyców.
Panienka podniosła oczy na matkę i poruszyła cienkiemi, blado-różowemi wargami. Upłynęło jednak parę sekund, zanim wargi te wymówiły:
— Mama mówiła dziś przy obiedzie, że państwo Darzycowie wyjeżdżają także do Wilna.
Eh bien! cóż to znaczy? — odparła pani Herminia. — Dowiedziałam się o tém ze strony. Są okoliczności, dla których nie powinniśmy okazywać, że interesujemy się ich wyjazdem. Nous sommes censées de n’en rien savoir. Idź ubieraj się.
Panienka krokiem lekkim i niepozbawionym wdzięku, ale powolnym i jakby niepewnym, odeszła od fortepianu. Na środku salonu zatrzymała się. Ręce