Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Jan nic jakoś na razie zmiarkować nie mógł.
— Artur Darzyc... Żancia... — wybąkała z uśmiechem pani Herminia.
— A! — rzekł pan Jan, uśmiechając się również — czemuż-by nie? Artur jest bardzo przyzwoitym młodzieńcem, a Kwiecin majątek ładny i dwóch tylko ma dziedziców... Daj Boże!
— Państwo Natalscy... — zaczęła znowu pani Herminia.
— Cóż państwo Natalscy? — z niezwykłą żywością podjął pan Jan.
— Wyjeżdżają także z córkami na zimę do Wilna.
— A to dobrze... to dobrze... z tego prawdziwie się cieszę, ale... cóż na to Maryś?
— Maryś, jak wiész, dość na wszystko obojętny... był wszakże u nich w czasie twéj nieobecności, a pan Duverry, który mu towarzyszył, mówił mi, że panna Teofila wyglądała prześlicznie, a Maryś rozmawiał z nią więcéj, niż kiedy.
— To dobrze, to dobrze! — z widoczném zadowoleniem powtórzył pan Jan i dodał zaraz: — Daj Boże!
Tak tedy, pełni zamiarów i nadziei jawnych i tajemnych, państwo Brochwiczowie czynili przygotowania do wyjazdu. Zarazem w ostatnich dniach lata, w pięknym sosnowym borze brochowskim ozwał się