Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nantki, przy młodszych synach guwernerowie. Pan Jan miotał się, jak ryba na lodzie, zszywał i łatał, końce z końcami spajał, za głowę dziesięć razy na dzień się chwytał; długów nie zaciągał, ale dobra, i tak uszczuplone a nietrafnie zagospodarowane, szkodliwie wyzyskiwał i, patrząc na karty książek, któremi pocieszać się chciał, zamiast nich, przyszłość swoję i dzieci swoich, wciąż przed oczyma stojącą a chmurami szaremi owiniętą, widział.
— Ograniczymy się w wydatkach Jean, — rzekła raz do męża p. Herminia.
— Ograniczymy się, moje życie! — zawołał p. Jan i ręce żony ucałował. Ograniczyli się. Z trzech lokajów odprawili jednego, z pięciu garderobianych dwie, na obiad poczęli jadać zamiast czterech potraw trzy, Angielkę Żanci usunęli i pozostawili tylko Francuzkę i Polkę; pani Herminia przez rok cały ani jednéj sukni jedwabnéj nie dołożyła do tuzina tych, które już posiadała. Były to ujmy wielkie, ale to, co pozostało, kosztowało jeszcze tak wiele, że p. Janowi kłopotów, a przyszłości gróźb nic wcale nie ubyło.
Mógłby wprawdzie Brochwicz pozbyć się i gróźb, i kłopotów, i żywot spokojny a wesoły pędzić, gdyby był chciał sprzedać majętności swe, a ze zdobytym przez to kapitałem w świat wyruszyć, jak to czynili lub uczynić pragnęli niektórzy jego współobywatele. Ale on tego sposobu użyć nie chciał. Jakkolwiek to