Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy; miał tylko zawsze niezły kułak, i teraz przypomniał sobie, że go miał. Ale plecy niemieckie pamiętały także, że są plecami niemieckiemi, i oburzyły się niesłychanie na kułak słowiański. Najemnicy porzucali woły i pługi, zebrali się w kupę, popodnosili głowy, pozaciskali pięści, i narobili takiego hałasu, że go o wiorstę słychać było. Byli-by niezawodnie zbili Sumskiego, gdyby ten, pomiarkowawszy, że siła to złego wielu na jednego, nie wziął nóg za pas i nie drapnął do dworu. Tam jednym tchem i nie zatrzymując się nigdzie po drodze, wpadł do gabinetu dziedzica.
Pan Jan pił po obiedzie czarną kawę i, wpół leżąc na sofie, czytał w dzienniku niezmiernie ciekawy artykuł o pomyślnym stanie, w jakim znajdowała się uprawa bawełny w Indyach. Czytał z wielkiém zajęciem i podziwiał zdumiewające postępy, jakie we wszystkich stronach świata czyni cywilizacya. Nagle drzwi roztworzyły się na oścież i wpadł przez nie Sumski, z twarzą zaognioną upałem i szybkim biegiem, z czołem zroszoném bujnemi kroplami potu z ustami i rękoma drżącemi od nadzwyczajnego wzruszenia.
— Jaśnie Wielmożny Panie! — zawołał zaraz od progu — jest to rzecz niepodobna... jak Boga ukrzyżowanego kocham! jest to rzecz zupełnie niepodobna...
Więcéj mówić nie mógł, tak był zdyszany i wzburzony; wyciągnął z kieszeni czerwoną chustkę w czarne desenie i, plecami przyparłszy się do ściany, za-