Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przybyszy. Wybudowano ich pięć, tak zwanych czworaków, to jest po cztery familie pomieścić mogących; otoczono je pięknie usianemi ogródkami, przyozdobionemi ganeczkami i sztachetami, wydano na nie sumkę wcale okrągłą, która w połączeniu z tą, jaką wynosiły koszta sprowadzenia przyszłych robotników, stanowiła kwotę dla Brochwiczów dość znaczną. Gdy wszystko już ukończoném było, pan Jan przypatrzył się z dala dokonanym przez się dziełom architektonicznym i zatarł ręce.
— Dobrze im tu będzie. — rzekł. — I nam dobrze z nimi będzie — dodała pani Herminia. Ale Sumski przyszedł na kolacyą do oficyny, w któréj było jego mieszkanie, usiadł obok żony, westchnął, pot otarł z czoła, a wskazując palcem przez okno na schludne i ładne w istocie domki, rzekł:
— Widzi mi się, moja Magdusiu, że to są gruszki na wierzbie.
Z początkiem wiosny nadjechało kilka wozów, naładowanych Niemcami. Ludność ta przedstawiała w ogólności widok dość przyzwoity. Mężczyzni mieli policzki rumiane i włosy złotopłowe; Niemeczki, w różowych spódniczkach i słomkowych kapeluszach, z szerokiemi brzegami, wyglądały zgrabnie. Pan Jan zacierał ręce.
— Lud porządny, pracowity — mówił — pobudzi naszych do konkurencyi!
Sumski pokręcał głową i pomrukiwał: