Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 038.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w czasie koszenia łąk sąsiednich, w środku lasów położonych... Inwentarze rozgatunkować i...
Tu pan Jan zatrzymał się, uderzony niezwykłym wyrazem twarzy i postawą Sumskiego. W miarę, jak pan domu mówił, sługa, nie spuszczając z twarzy jego osłupiałych oczu, podnosił się z krzesła, na którém siedział, aż stanął wyprostowany i żylastym kułakiem uderzył się w pierś szeroką tak silnie, że pan Jan drgnął i umilkł.
— Jaśnie Wielmożny Panie! — mówił Sumski głosem urywanym i pełnym żalu — ja tego wszystkiego uczynić nie potrafię... ja tego piwa nie wypiję.. ja, stary człek i gospodarz, chwalić Boga, niezły, ale po swojemu... jeżeli Jaśnie Wielmożny Pan chce zaprowadzać tyle nowości, to, jak wola pańska... ale stary Sumski ani robić tego, ani nawet patrzéć na to nie będzie... Dwadzieścia kilka lat jadłem chleb Jaśnie Wielmożnego pana... smaczny był i słodki... nigdy złego słowa od Jaśnie Wielmożnego Pana nie słyszałem... byłeś Jaśnie Wielmożny pan ojcem naszym i dobrodziejem chłopców moich, którzy z łaski pańskiéj na ludzi powychodzili... teraz ja Jaśnie Wielmożnego Pana oszukiwać nie chcę... czego nie potrafię, tego nie potrafię... niech Jaśnie Wielmożny Pan mnie odprawi... może kto inny potrafi... podziękuję Jaśnie Wielmożnemu Panu za chleb i za sól i za wszystkie łaski, i pójdę w świat tułać się na stare lata po cudzych ludziach.