Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łam, że w Uroczysku Czystém, łąki jeszcze nie pokoszone...
— Jak Boga kocham, Jaśnie Wielmożny panie! — zawołał Sumski, zrywając się na równe nogi — ja, pisarz, wójt i namiestnik, od tygodnia już latamy po wsiach, aby dostać kosarzy na Czyste...
— I nie dostajecie ich — dokończyła pani Herminia — tak będzie ze wszystkiém. Jeżeli nie sprowadzicie kolonistów i nie będziecie mieli gotowego robotnika, stanie się ze zbożem to, co stało się już z trawą... uschnie niezdjęte... a kiedy przyjdzie jesienna orka...
— Parobczane gospodarstwo... moje życie — wymówił pan Jan wahającym się głosem.
— A zkąd weźmiesz parobków? — zapytała pani Herminia.
Odpowiedziały jéj dwa westchnienia, jedno pana Jana, słabsze i zdradzające samo tylko zmęczenie, czy znudzenie, drugie Sumskiego, ciężkie, gniewne, mogące tłómaczyć się słowami: „niech ich tam wszystkich dyabli wezmą!”
Po wyjściu pani Herminii, pomiędzy dwoma pozostałymi w pokoju ludźmi panowało znowu długie milczenie.
Sługa siedział nieruchomy, ze wzrokiem wbitym w ziemię i wąsami opuszczonemi w dół, na podobieństwo brzozy płaczącéj; pan przechadzał się po poko-