Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 030.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przy tamtém położone, znowu niemoje. Kiedy popędzę bydło na paszę, droga mu pójdzie przez zagony Jakóba, a kiedy Wasyl popędzi swoje, pędzić go będzie właśnie gruntem, na którym zeszłéj jesieni posiałem pszenicę. Kiedy kosarze moi podążą na tamten oto szlaczek łąki, który należy do mnie, Szymon wykopie rów dokoła swéj arabeski i zmusi ich tym sposobem, aby nauczyli się skakać, jak kozy. Kiedy tamten oto koniec gzygzaka, będący moją własnością, przerznę drogą ku lasowi, Andrzéj zaorze mi ją w miejscu, w którém gzygzak staje się własnością jego.
Ostatniéj myśli Brochwicza bardzo żałośliwie zawtórowała kukułka. Głos jéj rozległ się po polach dźwięcznie, przeciągle, w sposób, który uderzał i głaskał zarazem ucho człowiecze, zmuszając je do słuchania. Brochwicz przecież nie słuchał kukułki. Natężył on zmysł słuchu swego w tę stronę, z której od wsi poblizkiej, od tego zapewne jéj punktu, gdzie znajdowała się karczma, dochodziły gwarne odgłosy śmiechów, rozmów i wykrzyków, bawiącego się Bożego ludku. Kmiecie, porzuciwszy na polach pługi i na łąkach kosy, z gwarem i hałasem fetowali to dziś, które ukazało się im w postaci czarodzieja, z piérogami w jednéj ręce, z flaszą gorzałki w drugiéj. Były to odgłosy ludowej radości, zdolne do wprawienia w taniec weselny wszystkich uczuć i pojęć filantropijnych człowieka. Uczucia przecież i pojęcia Brochwi-