Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 220.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siście spadających pereł, usłyszał tętent zegarków, wszystkich tych zegarków, jakie przed chwilą widział w izbie lichwiarza, a wszystkie razem stukały one jednostajnie, miarowo; stukanie to zmieniło się w gwar niewyraźny, a jakieś dziwne tajemnicze rozmowy i szepty, między któremi niby takt wybijały głuchym uderzeniem, wyraźne i z bezlitosną regularnością powtarzały się wciąż dwa wyrazy: — Żałuj i umieraj!
W głowie mu się mięszało; czuł w mózgu jakieś koło ogniste, które się kręciło z szybkością skrzydeł młyńskich i widział wyraźnie, że pryskało ono zielonemi promieniami szmaragdów, i w szalonym wirze swym rozrzucało rzęsisty deszcz pereł, które rozsypywały się w koło niego i spadały na ziemię jedna po drugiej nieustannie, nieustannie jak grad powolny i cichy.
Odskoczył od okna i jął przebiegać salon szybkim krokiem. Odgłos jego nierównych stąpań głuchem echem rozlegał się między ścianami, echa te przeraźliwie zaczęły mu krzyczeć w uszach, wydawały z siebie jakieś piski, syczenia i wołania chrapliwe, a wśród tej wrzawy ciche i miarowe odzywały się tętna dwóch niewidzialnych zegarków, prowadzących z sobą tajemniczą rozmowę; jeden z nich mówił: — Żałuj! — drugi wnet dodawał: — Umieraj!
Upadł w fotel, a prosto w twarz rzuciła mu się szeroka smuga księżycowego światła; widział wyraźnie, że po srebrzystej wstędze tej, szalonym wirem przesuwały się, skakały, migotały brylanty, szmaragdy, rubiny i jaskrawe monety złote, różnobarwne a ostre jak sztylety promienie rzucając mu w oczy.
Przymknął znowu bolące powieki, lecz gdy tylko je przymknął, usłyszał znowu tętent kilkuset zegarków, szemrzących tajemnicze jakieś rozmowy i szepty, między któremi