Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 197.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pokażcie nam tego Grabę!
A jeśli go na mieście spotkać nie mogli, miejscowi ukazywali przybyłym przynajmniej okna jego mieszkania.
Jeżeli ktokolwiek z mieszkańców stojąc u okna swego pokoju zobaczył przechodzącego Grabę, wołał co prędzej do obecnych:
— Pójdźcie! zobaczcie! Graba idzie!
Wszyscy obecni rzucali się do okna, a ciekawe spojrzenia i szydercze uśmiechy, jak grad sypały się z za szyb na głowę przechodzącego.
Smutna ta sława ogarnęła też i Kamilę. I ona stanęła pod pręgierzem ogólnego wyśmiania i potępienia obok człowieka, którego nosiła nazwisko. Bywać u niej, rozmawiać z nią publicznie, znaczyło dla każdej kobiety dobrego towarzystwa ubliżać sobie i kompromitować swoją dobrą sławę; żadna też nie myślała o tem. Mężczyźni litowali się nad nią, ale litość ta wzbudzała tylko ową ubliżającą ciekawość, która sprowadza zuchwałe spojrzenia, albo owe ukłony zdające się mówić: — Chociaż tak nisko upadłaś, poznaję cię jednak, bom wspaniałomyślny! — lub też: — Lituję się nad tobą, bo... masz piękne oczy!“
A oczy Kamili były piękniejsze niż kiedy, bo tkwiła w ich spojrzeniu bezdnia milczącego cierpienia i duma wołająca do losu i ludzi: — Jestem niewinna!
Gdy tak się działo z Grabą za domem, w domu nie lepsze posiadał on warunki egzystencji. Wykluczony bezpowrotnie z towarzystwa, wśród którego urodził się i żył dotąd, widział się otoczonym sferą obcą sobie i wstrętną. Z przyjaciołmi kapitana pogodzić się nie mógł, jakkolwiek nisko upadł, pozostało w nim coś, co go od nich odpychało, tem czemś, był wrodzony i nabyty życiem jego całem, dobry smak. Wśród zabaw z nowymi towarzyszami swymi, Graba