Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 169.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wzrok Tozia wlepiony w nią był nieprzytomny.
— Ryto, — szepnął, — jak wyzdrowieję, zobaczysz jakim się stanę! odmienię się! Pojedziemy z sobą na wieś, we dwoje, we dwoje tylko... mamy nie chcę, bo jeszczeby nas w drodze pogubiła...
Zaśmiał się śmiechem ochrypłym, przykrym.
— Toziu! Toziu! — wyrzekła Ryta z łagodnym wyrzutem.
— Prawda! — mówił chory, — ty nie lubisz, jak ja śmieję się z mamy? dobrze, już nie będę, ale z warunkiem, abyś pojechała ze mną na wieś. Zobaczysz, będziesz kontenta! Ja będę gospodarował, a ty mi będziesz książki czytała. Czy dobrze? siostrzyczko!
I zwrócił ku niej oczy pełne prośby, a na ustach miał uśmiech łagodny, dziecięcy prawie.
Ryta była śmiertelnie blada, milczała.
Chory milczał też chwilę, jęknął tylko parę razy i zamknął oczy. Potem zaczął znowu mówić nie podnosząc powiek:
— Staś Kloński wyjechał na wieś... przychodził dziś, aby się ze mną pożegnać... co on tam znajdzie na wsi? piękne zielone pola... las sosnowy pachnący... pełno ludzi, którzy mu będą dziękować, bo będzie dla nich dobrym... zdrowie... spokojność... swoją śliczną Celinę... szczęśliwy!...
Podniósł nagle powieki, szeroko roztworzył oczy i podnosząc się na pościeli, a rękę przyciskając do czoła, krzyknął ochrypłym głosem:
— Boże! chcę żyć! kto mi życie powróci!
Ryta drżąca cała, ujęła jego rękę, którą konwulsyjnie przyciskał do skroni i otoczywszy mu szyję ramieniem, łagodnie złożyła głowę jego na poduszce. Tozio jak dziecko dawał się powodować siostrze, ale oczy jego coraz silniejszą pałały