Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W sypialni Tozia paliła się lampa pod zieloną zasłoną, a przy niej siedziała Ryta w białem wieczornem ubraniu z robotą w ręku. Naprzeciw niej pod ścianą wpółosłonięte firanką z białego muślinu stało łóżko Tozia, a twarz jego blada, z zamkniętemi oczami rysowała się w półzmroku wśród wytworną bielizną powleczonej poduszki. Zupełne milczenie panowało w pokoju, przerywane kiedy niekiedy westchnieniem chorego, albo jego krótkim, suchym kaszlem. W końcu i to ustało, przez całą godzinę Tozio nie dawał oznaki życia. Spał, czy może zapadł w smutne, przedgrobowe rozmyślanie? Ryta haftowała pilnie, jakby w machinalnej pracy utopić chciała smutek ciężki, rysujący zmarszczkę na jej gładkiem pochylonem czole.
Nagle wśród ciszy zabrzmiał głos Tozia:
— Ryto, która godzina?
Spojrzała na zegarek i odrzekła:
— Dziesiąta, Toziu.
— Północ bliska, — rzekł chory jakby do siebie i dodał: — Chodź tu, Ryto.
Ryta stanęła nad łóżkiem.
— Jak myślisz? — ozwał sie Tozio wpół nieprzytomny wzrok wlepiając w siostrę, — jak myślisz, Ryto? żeby zatrzymać zegarki, wszystkie zegarki, które są na świecie, czy życie się zatrzyma?
Przestrach odmalował się na twarzy Ryty. Podniosła oczy w górę, jakby wzywając Boga na ratunek i szepnęła do siebie:
— Czyżby już przyszła chwila...
— Już, — odpowiedział Tozio, który z delikatnością słuchu ludzi niezmiernie osłabionych, dosłyszał słowa siostry.
Kolana Ryty ugięły się, uklękła przy łóżku i twarz bladą pochyliła nad twarzą brata.