Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ryta nie skończyła jeszcze mówić, kiedy szambelanowa zaniosła się głośnym i rzewnym płaczem.
Oh, mon Dieu! — wołała wśród łez, — więc przyjdzie nam umrzeć z głodu!
Na twarzy Ryty ukazał się żal serdeczny, niby litość. Role się zamieniły i w obec nieszczęścia, które je spotkało, matka stała się słabem i strwożonem dzieckiem, córka spokojną i mężną kobietą. Pochyliła się ku zanoszącej się od płaczu matce i całując jej rękę, rzekła;
— Nie płacz, kochana mamo! z tem, co posiadamy jeszcze, z głodu umrzeć nie podobna. Fundusz nasz mały dla nas przyzwyczajonych do wielkiego majątku, niejednemu z ludzi wydałby się bogactwem. Będziemy tylko musiały trochę się zaoszczędzić.
Słowa Ryty zamiast wywrzeć na szambelanowę wpływ pocieszający, o większą jeszcze przyprowadziły ją rozpacz. Dostała atak spazmatycznych płaczów i śmiechów i wśród łkań prosiła córkę, aby ją odprowadziła do sypialni, bo czuje się tak słabą, że do łóżka położyć się musi. Ryta pożegnawszy matkę, która w pościeli zaczęła szlochając czytać romans Gautier’a, resztę wieczoru spędziła u brata.
Nazajutrz pani szambelanowa wezwała Rytę do swojej sypialni. W oczach jej były ślady łez wylanych, w ręku trzymała flakon z orzeźwiającą wodą, ubrana jednak była w śliczny biały negliż pełen kokardek i koronek.
Gdy Ryta oddawszy jej dzień dobry, usiadła, pani szambelanowa ozwała się słabym głosem i z niezwykłą sobie powagą:
— Kochana Ryto, całą noc nie spałam i przemyśliwałam nad środkami ratunku w strasznej naszej ruinie, którą czuję, że długo przeżyćbym nie mogła. Otóż obmyśliłam pewien środek, i myśli moje chcę ci powierzyć.