Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się z sobą tylko dla sprytu jaki posiadasz. W ogóle trywialnego towarzystwa znieść nie mogę!
Tym razem grube rysy kapitana pokryły się szyderstwem połączonem z obrazą. Przez chwilę zdawało się, że wybuchnie, ale uznał znać za korzystniejsze powstrzymać się i rzekł lekko tylko drżącym od gniewu głosem:
— Nie zapominaj proszę, że urodzeniem jestem ci zupełnie równy i niegdyś byłem także bogaty. Jak ty przejadłem, przepiłem i przegrałem mój fundusz, wstąpiłem do służby wojskowej szukając sposobu do życia, i między kolegami nabrałem tej maniery, która cię razi, a mnie, przysięgam na djabła, nic nie obchodzi. Trzy lata temu po pijanemu pokłóciłem się z moim pułkownikiem, straciłem służbę, i sprytem moim żyłem dotąd nie siejąc i nie orząc jak ptaki niebieskie. Zdaje mi się więc, że zbyt podobne miewaliśmy przejścia i zatrudnienia, abyśmy nie mogli z sobą pod każdym względem stać na równi!...
Żółta twarz Graby zarumieniła się zlekka.
— Bądź co bądź, — rzekł prawie z pogardą, — wielka zawsze zostanie różnica między mną, Kalikstem Grabą, a twymi znajomymi, którzy klną się na djabłów i piją gorzałkę.
Kapitan spąsowiał i podniósł ściśnioną pięść, aby nią o stół uderzyć, ale powstrzymał się po raz drugi i rzekł:
— A więc odrzucasz mój projekt zaznajomienia się z mymi znajomymi i wprowadzenia ich do twego domu?
Graba długo nie odpowiadał, chodził po pokoju, przygryzał drgające mu chwilami usta i wyraźna toczyła się w nim walka.
— Nie mówię stanowczo nie, — rzekł w końcu.
— A ja chcę, — odezwał się kapitan, abyś mi stanowczo powiedział tak, bo inaczej, wybacz, ale nie mam po