Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 145.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mentalnie nos nad filiżanką, — taki to świat... tak to bywa na świecie... i Napoleon pod Waterloo...
— Głupi świat! — przerwał zrywając się z siedzenia Graba, — a życie na nim, nie warto tych zachodów, jakie sobie zadajem, aby je utrzymać i osłodzić. Ot, wiesz co kapitanie, tak mnie już to wszystko na świecie znudziło, tak mi wszystko obrzydło i dojrzało, że jestem bliski strzelenia sobie w łeb!...
Kapitan rozśmiał się na całe gardło.
— Przysięgam na wszystkich djabłów! — zawołał, — że nigdybym się nie spodziewał usłyszeć coś podobnego z ust twoich! Tyż to mogłeś powiedzieć? ty?
— Ja, — odpowiedział Graba stając przed nim z rękami w tył założonemi, — i raz jeszcze powtarzam, że nic nie widzę miłego w tej głupiej mojej po świecie wędrówce. Długów mam po uszy, więcej jak włosów na głowie, kredyt przez tę nieszczęśliwą awanturę straciłem do reszty, z M. wyjechać mi nie sposób, bo kredytorowie bodaj za łeb mnie zatrzymają i do ciupy jeszcze zasadzą, a tutaj spodziewam się, że nikt już nie będzie miał ochoty bawić się ze mną przy zielonym stole!...
— Nie wierz w to, — odpowiedział zwolna kapitan, — ja ci ręczę, że nie zabraknie ei adherentów i poniterów.
Graba spojrzał na niego przenikliwie, ale milczał.
Kapitan mówił dalej:
— Potraciłeś grube ryby, to prawda. Ordynat wyjechał, Kloński wlazł pod pantofel żony, Słabecki umiera, a zresztą gdyby i zdrów był, jest już zrujnowany, że nie wiele się już na nim ułowić można, Karol X. i kilku jeszcze innych zrażeni onegdajszą awanturą, zapewne już do ciebie nie zajrzą; ale pozostają jeszcze małe rybki, które w mętnej wodzie nikt ci łowić nie przeszkadza, a ja dopomódz mogę, naturalnie