Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie skończyła jeszcze mówić, gdy oczy pani szambelanowej napełniły się łzami.
— Czy podobna? — zawołała. — Mało robi nadziei!
I podniosłszy chusteczkę batystową do oczu, upadła na kanapę i głośno szlochać zaczęła.
— Mamo! — zawołała Ryta stłumionym głosom, — nie płacz tak głośno, bo on może usłyszeć!
— Idę, idę do niego! — zawołała wyrywając się matka Tozia i biegła ku jego pokojom.
— Mamo! — na miłość Boga! — rzekła Ryta zastępując jej drogę, — nie idź do niego z zapłakanemi oczami, on się wszystkiego domyśli!
— Masz słuszność, moje dziecko, — rzekła zatrzymując się pani szambelanowa, — pójdź sama do niego, ja przyjdę później. Muszę dziś tylko oddać parę wizyt. Ach! te obowiązki towarzyskie! to konieczne, widzisz moje dziecko! Mais ou est donc mon mouchoir de poche, Ryta, ma chère ou est mon mouchoir de poche?
Ryta podjęła z ziemi upuszczoną batystową chusteczkę i podała ją matce.
Oh, malheureuse mére que je suis! — jęknęła pani szambelanowa i z chusteczką przy oczach poszła w głąb mieszkania.
Po chwili Ryta z książką i robótką wchodziła do pokoju brata.
Tozio siedział na łóżku z łokciem opartym na poduszki i czołem spuszczonem na dłoni. Zatopiony był w ciężkich myślach, na twarzy jego z fizycznem cierpieniem łączył się wyraz wielkiego smutku.
Przy wejściu siostry podniósł głowę i na ustach jego ukazał się łagodny i rzewny uśmiech.
— Dobrze, żeś przyszła, Ryto, — rzekł, — pójdź i