Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez kilka sekund było powszechne milczenie.
— Jak pan śmiesz!... — zawołał wreszcie Graba, ale wewnętrzne wzburzenie zaparło mu głos w gardle, a ciągłe drganie ust mówić dalej nie pozwalało.
— O mój panie! — wyrzekł Wieńczyński z nieopisaną ironją i wzgardą, — nie dziwię się wcale, żeś to zrobił, bo to twoje rzemiosło. Żyjesz kosztem niewiniątek, którzy w ręce twoje wpadają, musisz więc używać wszelkich sztuk dla poparcia twych interesów gdy idą źle. Przed chwilą szczęście nie służyło ci w sztosie, zaproponowałeś więc faraona, bo to gra wygodniejsza, w której łatwiej jedną lub drugą kartę położyć na pożądanem dla siebie miejscu. Urządzić podobną sztuczkę w sztosie mając przed sobą dość umiejętnych graczy jest rzeczą zbyt trudną, w faraonie można to uczynić w obec najbieglejszego oka, jeśli tylko nie ściga ono rąk szulera z powziętem z góry podejrzeniem i baczną uwagą. Powiedz mi mój łaskawco, ile urządziłeś podobnych sztuczek grając przez parę lat z zięciem moim, Stanisławem Klońskim?
Umilkł i zaśmiał się z goryczą.
Wszyscy milczeli i patrzyli na Grabę, który stał osłupiały i drżący.
Zdawało się, że niewidzialna jakaś siła mowę mu odbierała, oddychał tylko z trudnością i wpijał w twarz swego oskarżyciela wzrok pełen niewypowiedzianej złości.
— Na honor! nie pojmuję czego pan chcesz odemnie! — zawołał w końcu głosem, który z ciężkością wydobywał mu się z gardła.
— Czego chcę? — powtórzył z oburzeniem obywatel. — Chcę otworzyć oczy tym panom, którzy sądzą, że przyjaźniąc się z panem zawierają stosunek z człowiekiem swobodnych wprawdzie zasad i hulaszczych usposobień, ale który nie zdolny jest jednak popełnić żadnej podłości i rozminąć