Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 096.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kolwiek nie wiedzący. W mgnieniu oka wieść o sukcesji i wzbogaceniu się Jodka rozbiegła się po całym salonie, i tak zajęła wszystkie umysły, iż nikt nie spostrzegł jak pan Graba wymknął się z salonu, a za nim w ślad poszedł nie młody mężczyzna, o którym wiedziano, że był ojcem nieobecnej w towarzystwie pani Celiny Klońskiej.
Mąż Kamili z kapeluszem w ręku i lekkim, pewnym siebie krokiem przeszedł obszerną jadalną salę, mały gabinecik oświetlony z góry kolorową lampą i wszedł do pokojów Tozia.
Były to trzy nie zbyt duże pokoje, urządzone z kawalerskim komfortem, połączone z mieszkaniem szambelanowej owym małym gabinecikiem i posiadające osobne wejście ze wschodów. Pierwszy z tych pokojów i ostatni będący sypialnią młodego Słabeckiego, słabo były oświetlone i puste, za to w środkowym sześć świec płonęło na trzech kartowych stolikach, a w koło nich z cygarami w ustach stało i siedziało z dziesięciu mężczyzn.
Graba stanął na progu tego pokoju i zawołał wesoło:
— Dobry wieczór panom! Jestem pewny, że niczego tak niecierpliwie nie czekacie, jak mojego przybycia! nie prawdaż? Otóż jestem do usług waszych!
Na głos Graby z za jednego ze stolików, pomiędzy gęstemi kłębami dymu powstał Tozio. Twarz miał wychudłą i żółtą, a tylko na policzkach wyciśnięte gorączkowe rumieńce. Wyciągnął do przybywającego chudą rękę i rzekł ochrypłym głosem:
Ma foi, cher Graba, nigdy nie byłeś mi tak pożądany, bo djabelnie dziś szczęścia nie mam. Czy chcesz być ze mną w motyi? może fortuna tak łaskawa zwykle na ciebie i do mnie się uśmiechnie!
— A jakże! a jakże! służę ci! — zawołał Graba