Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chcieliście mówić ze mną, córko? — ozwał się znowu głos.
— Tak, Ojcze Innocenty.
— Pójdźcież tu bliżej i usiądźcie.
Ojciec Innocenty był wysokiego wzrostu, grube fałdy powłóczystej sukni poważnie go opływały; białe i chude ręce wyciągnięte z szerokich rękawów trzymał złożone na piersi. Wyglądał na lat czterdzieści, twarz jego nosiła ślady wielkiej znać dawniej męskiej piękności, ale powleczona była grobową żółtością, właściwą ludziom żyjącym w ciągłem zamknięciu. Kości policzków miał wystające, usta blade, czaszkę całkiem prawie ogołoconą z włosów. Na czole jego w różnych kierunkch krzyżowało się mnóstwo zmarszczek, a oczy wielkie, ciemne, płonęły silnym ogniem, z pod zapadających co chwila powiek. Na całej tej twarzy i postaci wyraźnie wypisanemi były milczenie, ekstaza, post, dyscyplina, celibat.
— Nie poznajecie mnie, Ojcze Innocenty, — rzekła Kamila zbliżając twarz do kraty, — a przecież przed kilką laty byłam u was parę razy z matką moją.
— Panna G.? — zapytał zakonnik po chwilowem milczeniu.
— Tak, Ojcze Innocenty; ale dziś już się inaczej nazywam...
— A, wstąpiliście w święty stan małżeński! Byleby na chwałę Boga i na zbawienie duszy waszej! Jakże tam matka wasza?
— Umarła... — cicho odparła Kamila.
— Wieczny pokój jej duszy! niech spoczywa na łonie Pana, a światłość wiekuista...
I usta zakonnika poruszały się przez chwilę cichem szeptaniem modlitwy za umarłych.
— I cóż, córko, macie mi do powiedzenia? — zapytał