Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sterczały konwulsyjnie rozpięte palce konających; zdawało się, że tyle razy powtórzony bielejący wśród ciemnego tła szkielet śmierci zgrzytał zębami, klekotał nagiemi kośćmi luźnie kołyszącemi się w stawach, trzeszczał piszczelami palców wyciągniętymi ku pochwyceniu ofiary. Na prawo i na lewo były drzwi ciężkie, szerokie i wysokie, okute żelazem; jedne z nich prowadziły w głąb klasztoru i miały nad sobą łaciński napis wielkiemi zgłoskami nakreślony na murze: „Dla twych obietnic Panie porzucam, próżności tego świata.“ Nad drugiemi wisiał portret fundatora klasztoru, widocznie dzieło jednego z tych średniowiecznych malarzy, których najmowano do malowania ścian pokojowych i obrazów kościelnych zarazem, przedstawiający jakiegoś kontuszowego pana, w naturalnej wielkości, ale z głową nienaturalnie ogromną, w sukniach, których barwy trudno już było rozpoznać, ale między któremi panował ceglasto-czerwony kolor. Dwa wąskie a wysokie, gęsto okratowane okna nie wiele dawały światła, a i to jeszcze ginęło w części w głębokich framugach, w jakich okna zagłębione były. Sień więc całą napełniał półzmrok, u samego szczytu sklepień panowała nawet zupełna prawie ciemność, a tem wydatniej z pośród szarege tła wystawały białe szkielety śmierci na obrazach i czerwona szuba fundatora. Po kracie jednego z okien wąską złotą nicią wił się promień zachodzącego słońca, ale jakby odstraszony czernią sklepień, wilgocią murów, fantasmagorją malowideł, nie przeciskał się wewnątrz sieni, ale swawolny i migocący, mknął dalej rozpływając się w przezroczystem powietrzu, albo wężykowato igrając po zielonej równinie.
Furtjan milczącym gestem wskazał Kamili drzwi, nad któremi był portret fundatora i otworzywszy je przed nią, cofnął się w głąb sieni.
Kamila weszła do klasztornego parlatorjum.