Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Żadne też miasto nie poszczyci się takim mistrzem wszystkiego co piękne i wzniosłe, jakim jest nasz zacny pan Graba! — dodał Jodek, a na twarzy jego mimo szerokiego uśmiechu, mignęła złośliwość.
Wieczór u pana Graby trwał niemal do świtu.
W południe zaś oznajmił on żonie swej przez jej pannę służącę, że chce się z nią widzieć i czeka na nią w buduarze.
— Dzień dobry, kochana żono, — rzekł gdy weszła i podał jej rękę.
Kamila machinalnie podała mu swoją, ale palce jej zostały sztywne i zimne w jego dłoni, która zatrzymała je długo.
— Co mi masz do powiedzenia? — zapytała spokojnie i nie patrząc na niego.
— Chciałem cię zapytać, jak ci się powiodło wczoraj u adwokata S.?
Kamila podniosła na niego wzrok suchy i spokojny.
— Źle, — odpowiedziała krótko.
— I cóż? à quand le diverce? — zapytał żartobliwie Kalikst.
— Nie wiem, — zawsze tym samym spokojnym tonem odpowiedziała Kamila.
— Więc może przekonana oczewistością niepodobieństwa swych planów, zechcesz nareszcie otoczyć moją szyję swemi cudownemi ramiony i wyrzec te dwa słowa: — „Przebacz i kocham cię!“
Kamila podniosła głowę wysoko, oczy jej zapałały dumą i energją i wyrzekła spokojnie, ale stanowczo:
— Nigdy!
Graba zbladł bardzo i mocował się z sobą przez chwilę, potem rzekł bardzo spokojnie:
— Uwiadomiłem cię kochana żono o tem, że wiem o