Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mam nic, — odpowiedziała Kamila.
Usta prawnika zagięły się znowu w tajemniczy, szyderczy sposób, usiadł sztywnie i wyrzekł:
— Niczem więc pani służyć nie mogę.
Bolesny uśmiech okrążył usta Kamili i uderzył sprzecznością o dwa strumienie łez spływające po jej rozgorzałych policzkach. Oparła się dłonią o poręcz krzesła, milczała długo, potem podniosła głowę i wyrzekła:
— Panie, jeszcze słów kilka. Jeżeli jedno z małżonków przed ślubem okazywało najczystszą, najsilniejszą miłość, a potem w przekonaniu drugiego zrodziła się pewność, że było to tylko nędzne wyrachowanie, albo chęć zadośćuczynienia chwilowej żądzy, czy nie jest to dostateczną przyczyną do unieważnienia ślubu?...
— Żadną, — odrzekł prawnik.
— A jeżeli małżonkowie zamiast przywiązania, czują do siebie wstręt nieprzezwyciężony, jeżeli pomiędzy nimi panują ciągłe sprzeczki, miesiące i lata przechodzą bez wymienienia życzliwego, nie już miłosnego słowa, czy i to także nie unieważnia małżeństwa?
— Bynajmniej, — rzekł prawnik.
— A jeżeli, jeżeli, — mówiła Kamila, a głos jej potęgował się z żalem bez granic, — jeżeli istota pełna sił i miłości dla dobrego, pełna prawości i dumy, czuje się upokorzoną tym związkiem, czuje, że ciągły przymus, wstręt, nienawiść w końcu psuje jej istotę moralną, krzywi jej instynkta, nasuwa jej straszne myśli, że nakoniec, gdy dłużej zostanie w tem położeniu, z anioła może się stać szatanem, czy i wtedy nie ma dostatecznej przyczyny?
— Nie ma, — była odpowiedź prawnika.
Kamila zarzuciła zasłonę na twarz płonącą i spłakaną i pożegnana sztywnym ukłonem prawnika, wyszła z pokoju,