Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 245.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

temi drzwiami dał się znowu słyszeć lekki szelest. Ale nie dosłyszała go już Kamila, poskoczyła naprzeciw męża i zastąpiła mu drogę. Pierś jej pracowała gwałtownie, po twarzy toczyły się dwa strumienie łez.
— Kalikście! — zawołała stłumionym głosem, — patrz, ja płaczę, wszak nie widziałeś mnie nigdy płaczącą... ja proszę ciebie, a dotąd nigdy cię nie prosiłam. Do łez nad sobą i do prośby za siebie nie zniżyłam się nigdy, ale teraz idzie o życie mojej matki... Kalikście, ja ciebie na klęczkach błagam...
To mówiąc, odstąpiła parę kroków, gwałtowna walka wstrząsała całem jej ciałem i twarzą, ale w mgnieniu oka zgięła kolana i głowę uchyliła do stóp męża.
Graba zaśmiał się głośno, przeciągle.
— Ha! — zawołał, — u nóg moich leżysz dumna kobieto, która chciałaś walczyć ze mną, która odmawiałaś mi zawsze uścisku miłości... tak, wiem, że trzymam w ręku życie twojej matki...
Nie dokończył, bo otworzyły się drzwi zamkniętego pokoju i na progu stanęła pani G. Suknia jej była w nieładzie, siwe i długie włosy opływały ramiona, całe ciało drżało jak w febrze.
Na widok ten Kamila zerwała się z kolan, Graba umilkł i oboje stanęli jak wryci.
Pani G. patrzyła na nich oczami, które krwią nabiegły i po chwili milczenia ozwała się ochrypłym szeptem:
— Wszystko słyszałam!
Kamila jęknęła głucho, Graba odstąpił parę kroków i oparł się o konsolę.
— Takież to szczęście mojej córki! — mówiła pani G., wyciągając drżącą rękę, a słowa wydobywały się z ciężkością z jej gardła, — takiemuż to człowiekowi ją oddałam?...