Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 242.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyraz obawy i żywo zwróciwszy się, wyszła z pokoju matki, starannie za sobą drzwi zamykając.
Przebiegła raczej niż przeszła pokój poprzedzający buduar i drugie drzwi zamknąwszy, oko w oko spotkała się z mężem, który stał na środku buduaru.
— Urządzam ci niespodziankę, kochana żono... — zaczął Kalikst.
Ale Kamila nie dała mu dokończyć. Spiesznym gorączkowym krokiem podeszła ku niemu i składając ręce, rzekła półgłosem:
— Kalikście! na miłość Boga! Matka moja dziś chora...
— Doprawdy? — odparł Graba obojętnie, poprawiając zwieszające się nad zwierciadłem gałęzie bluszczowe, — musi to być chyba lekka słabość, kiedy pierwszy raz o niej się dowiaduję.
— Tak, lekka dotąd dzięki Bogu, — mówiła Kamila, — prosty ból głowy tylko, ale może się w iną zamienić, jeśli... jeśli...
— Jeśli co?
— Jeśli nie zmienisz planów swoich na dzisiejszy wieczór.
Kalikst zwrócił się do niej żywo, ze zdziwieniem spojrzał w jej twarz i zapytał:
— W jakiż sposób mam wedle ciebie zmienić te plany?
— Wszak jeśli zejdą się zaproszeni przez ciebie goście, całą noc trwać będzie wrzawa i hałas, będziecie grać w karty i bawić się po swojemu, matka moja wszystko posłyszy, wszystkiego się domyśli...
— Więc cóż z tego? — najobojętniej zapytał Graba.
Na twarzy Kamili widoczna była walka dumy i nienawiści z pragnącą nad niemi zapanować wolą.
— Kalikście, — rzekła znowu łagodnie, — ty wiesz,