Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 215.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w obecności jej był zawsze tym samym grzecznym, układnym, miłym gentlemanem, jakim się okazywał przed ślubem z Kamilą, nic w postępowaniu jego nie raziło, nic nie ściągało nań jakiegobądź słusznego zarzutu. Widywała go zresztą pani G. bardzo rzadko. Osłabiona przebytą chorobą, przyzwyczajona zresztą długiemi latami ubóstwa do ciszy i samotności, z trudnością wychylała się ze swego ustronnego zakątka na ulicy Nadrzecznej i zaledwie raz lub dwa razy na miesiąc odwiedzała dom córki, przyjmując ją za to u siebie codziennie prawie.
Kamila nigdy też nie nalegała na matkę o częstsze u niej goszczenie, zdawała się jakby pragnąć, aby pani G. jak można najrzadziej opuszczała swoje mieszkanie i z pokrytą różnemi pozorami starannością uchylała ją o ile tylko zdołała od wszelkiego zetknięcia się ze znajomymi swego męża. Kalikst odwiedzał niekiedy matkę swej żony, a w odwiedzinach tych był zawsze jednostajnie uprzejmym i ożywionym; jeśli przychodząc do swego mieszkania, znajdował tam panią G., skłonił się przed nią z uszanowaniem, dziękował, że ich odwiedzić raczyła, a z żoną witał się tak serdecznie i swobodnie, jakby w ich pożyciu najmniejszej nigdy chmurki nie było.
Pewnego dnia pani G. nie zapowiedziawszy córce swego przybycia, jak to zwykle czyniła, przyszła do nich piechotą i nie oznajmiając się, zcicha weszła do jej buduaru.
Kamila siedziała na kozetce nad otwartą na stole książką, ale nie czytała. Obie jej dłonie silnie były przyciśnięte do czoła, a oczy trzymała utkwione w jeden punkt z takim suchym, ostrym, nieledwie tragicznym wyrazem, że spojrzawszy na nią pani G. zadrżała i musiała oprzeć się o sprzęt najbliższy. Na odgłos szelestu jej sukni, Kamila podniosła głowę, a ujrzawszy matkę, krzyknęła lekko, prze-